JANINA i STANISŁAW JANOWSCY
Na podstawie wspomnień Janiny Dudkiewicz z domu Pisaniec
Na dwie strony
Posesja wychodziła na dwie strony, miała więc dwa numery: Kątna 4 i Gościniec 25. Należała do rodziny Janowskich − Józefy i Franciszka, a później do jednego z ich synów – Stanisława. Zamieszkał tam razem z żoną Janiną z Karczewskich, która sprowadziła się na Siekierki z okolic pobliskiej ulicy Powsińskiej. Mieli dwoje dzieci: Halinkę i Stasia. W 1934 roku od strony ulicy Kątnej Stanisław postawił budynek, który przez dwa lata wynajmowany był na szkołę podstawową dla klas I – IV, a potem wykorzystywany jako świetlica dla młodzieży, którą opiekował się Jerzy Święcicki. Od drugiej strony, w budynkach gospodarczych, Janowscy mieli sklep. W 1939 roku, przed wrześniem, Halina Janowska przyjęła oświadczyny Kazimierza Pisańca, który mieszkał zaledwie przecznicę dalej, przy ulicy Gościniec. Kazimierz był tokarzem. Codziennie rano szedł 7 kilometrów do Dworca Głównego, wsiadał w pociąg i jechał do Ursusa. Pracował w Zakładach Mechanicznych, które oprócz ciągników i samochodów produkowały wtedy motocykle i czołgi. Niebawem wybuchła II wojna światowa.
„Do sześćdziesiątki będziesz żyć”
Kazimierz Pisaniec wziął udział w kampanii wrześniowej. Gdy 24 września 1939 roku ponad 1100 samolotów Luftwaffe bombardowało Warszawę, został ranny na ulicy Marszałkowskiej. Bomba uderzyła w samochód, którym jechał. – Ojciec jeden wyszedł z tego – mówi pani Janina. Osiem miesięcy leżał w szpitalu. Był załamany. Stracił prawą rękę i władzę w prawej nodze, groziła mu amputacja. – Były takie momenty, że chciał sobie życie odebrać – wspomina pani Janina. – Ale lekarz go zapewniał, że do sześćdziesiątki będzie żył.
60 jajek
Mimo ciężkiego kalectwa narzeczonego, Halina Janowska nie cofnęła danego słowa i w 1942 roku poślubiła Kazimierza Pisańca w kościele na Czerniakowie. – Cały Wilanów, cała Sadyba, całe Siekierki na tym ślubie były – opowiada pani Janina. – A ojciec się trząsł jak galareta, mama wychodziła za inwalidę, a była piękną, szczupłą kobietą.
Po ślubie mieszkali w budynku postawionym przez tatę pani Haliny przy Kątnej. 1 sierpnia 1944 roku wybuchło powstanie warszawskie. – Brat mojej mamy poprosił dzień wcześniej, aby ugotowała mu 60 jajek. Następnego dnia wziął wałówkę i ze swoim ciotecznym bratem poszedł do centrum. Tylko mój tato o tym wiedział. Myśleli, że idą na kilka dni – mówi pani Janina. Stanisław Janowski, pseudonim Wicher, i jego brat cioteczny Adam Kałdunek, pseudonim Piłkarz, walczyli w 136 Plutonie Batalionu „Ruczaj”. Jest on znany w historii powstania choćby ze zdobycia 23 sierpnia 1944 roku zajętego przez Niemców gmachu centrali telefonicznej, tzw. Małej Pasty, przy ulicy Piusa XI. Przechadzając się dzisiaj ulicą Piękną (dawną Piusa XI), przy numerze 19 można się natknąć na tablicę poświęconą temu wydarzeniu, a przy Mokotowskiej trafić na skwer noszący nazwę batalionu.
Świat po wojnie
Koniec wojny Halina i Kazimierz spędzili w Nowowoli. Tam urodziła się ich pierwsza córka. Po wyzwoleniu wrócili na Siekierki, do budynku przy Gościńcu, który w całości ocalał, ten od Kątnej nie miał dachu. Ale już w 1949 roku Kazimierz postawił swój dom przy Gościńcu 36. – Tata mówił, że chciał być na swoim – wspomina pani Janina. – Powtarzał, że gdyby mama go wyrzuciła, nie miałby się gdzie podziać. W ramach współpracy ze Spółdzielnią Inwalidów na rogu Siekierkowskiej i Gościńca prowadził kiosk z piwem, oranżadą i cukierkami. Nowa władza uznała, że Kazimierz Pisaniec, jako uczestnik kampanii wrześniowej, nie walczył o Polskę Ludową i zamieniono przyznaną mu wcześniej pierwszą grupę inwalidzką na trzecią. Skutkiem odwołania się od tej decyzji była zamiana trzeciej grupy inwalidzkiej na drugą. Nowa władza uznała też (na mocy ustaleń Krajowej Rady Narodowej), że ponieważ wszelkie papiery dotyczące własności ziemi przy Kątnej zaginęły, ziemia ta zostanie upaństwowiona wraz z budynkiem. – Dziadek Stanisław bardzo przeżył utratę tego domu – wspomina pani Janina. – A babcia Janina zatrudniła się jako sprzątaczka, aby tylko mieć jeszcze coś wspólnego z tym budynkiem. Mimo wieloletnich starań, udało się odzyskać ziemię wokół, ale nie tę, na której stoi dom przy Kątnej 4. Jego okna ciągle wychodzą na ogród Janowskich przy posesji Gościniec 25.