Ulica Wolicka była drogą forteczną i prowadziła z Siekierek i Augustówki do kościoła św. Antoniego na Czerniakowie.
Dzisiaj to miejsce wyboiste z zachowanym brukiem, spowite przydrożną zielenią i ocienione koronami starych, dostojnych drzew. Na tej drodze znajdował się mostek. Można go znaleźć i dzisiaj. Nie jest to łatwe, ponieważ z roku na rok coraz bardziej zarasta trawą. Pomocna okazuje się jedna z tablic „Ścieżki dla Jeziorka Czerniakowskiego”.
Mostek ten zwany Mostkiem Wikliniarzy i był miejscem szczególnym. Od zawsze krążyły o nim tajemnicze legendy. Każdy kto nocą szedł tamtędy rozglądał się wokół z niepokojem i przyspieszał kroku, bo było to miejsce straszne. Legenda głosi, że mostek ten został opanowany przez duchy wikliniarzy, którzy przyszli na Siekierki pod koniec XIX wieku i zarabiali na swoje utrzymanie wyplataniem koszy. Zwykle nosili lub wozili swoje kosze na targ ulicą Wolicką do Warszawy, by je sprzedać, a wracając po całodniowej wyprawie zwykle odpoczywali na mostku o zachodzie słońca. Bywało, że czas odpoczynku przedłużał się do głębokiej nocy, bo gwarnym rozmowom wikliniarzy, a nie raz i nie dwa również śpiewom po napitkach wszelakich, nie było końca. W nocnej ciszy echo niosło po siekierkowskich łąkach nie zawsze czyste tony pieśni wikliniarzy, które z oddali zapewne brzmiały przerażająco i strasznie…