JANINA i JÓZEF ŚWIDERSCY
Na podstawie wspomnień Piotra Świderskiego
Wędliniarz
Oboje pochodzili z Siekierek. Józef z rodziny Świderskich, Janina z Wardeckich. Świderscy mieszkali przy ulicy Gościniec 47. – Dziadkowie Franciszek i Feliksa (zdj. 1) mieli pięcioro dzieci – mówi pan Piotr – Franka, Józefa, czyli mego ojca, Zochę, Natalę i Czechę − tak na nią mówiła babcia Feliksa, bo była trzecia. Rodzice Janiny, Jan i Józefa, mieli oprócz niej dwie córki: Emilię, Marysię, oraz dwóch synów: Kazimierza i Józefa.
Józef Świderski brał udział w kampanii wrześniowej, którą zakończył na Ukrainie, we Włodzimierzu Wołyńskim. Gdy wracał na Siekierki, wędrował nocami, w dzień spał u chłopów, w stodołach. Choć z zawodu był wędliniarzem, po powrocie pracował w niemieckiej firmie budowlanej w Pruszkowie. – Gdy zdobyło się tytuł czeladnika, mówiło się wtedy, że jest się wyzwolonym i można samemu warsztat zakładać – tłumaczy pan Piotr. Pod koniec 1943 roku Józef trafił w centrum Warszawy na łapankę. Zabrali go w aleję Szucha. Na szczęście znalazł się tam z kolegą, który znał niemiecki. Gdy żołnierze zapytali, czy jest wśród zebranych rzeźnik, kolega wskazał Józefa. Być może był tam też wtedy, gdy przyprowadzono siekierkowskich mężczyzn… – Nasłuchał się ludzkich krzyków, nie chciał za dużo opowiadać – twierdzi pan Piotr. Nie wiadomo, jak długo tam był i kiedy dokładnie wrócił. Jak Niemcy się wycofywali, jeden z nich zawołał Józefa i kazał mu zapakować samochód. Józef się przestraszył, myślał, że go zabiją, ale żołnierz w ramach wynagrodzenia dał mu butelkę napoju. – Kiedy byłem ostatnio w Niemczech, zobaczyłem ten napój. Pamiętałem go, bo tata często wspominał tę historię – opowiada pan Piotr.
Zupa z raka
Rodzina Świderskich w sierpniu 1944 roku uciekła z Siekierek do Piaseczna. Po powrocie zamieszkali obok dawnego domu, przy Gościńcu 49. Ten dom pod nr 49 w latach 30. dziadek Franciszek kupił od swojego brata. Starszy syn Józefa i Janiny (zdj. 2,3), Marian, urodził się w 1948 roku (zdj. 4), a młodszy Józef w 1951. Rodzice, podobnie jak większość mieszkańców, utrzymywali się głównie z rolnictwa. – Na Siekierkach było trzech zawodowych pastuchów – wspomina pan Piotr. – Zbierali krowy od wszystkich mieszkańców i prowadzili Gościńcem. Czasem nawet trzy razy dziennie, na łąki nad Wisłą, za wałem. Wisła kiedyś też była inna. Przy brzegu widać było ławice malutkich rybek. Nastawiało się słoiczek i rybki wpływały do niego. Raki łowiliśmy, a potem robiliśmy z tego zupę z raka – uśmiecha się.
Piotr Świderski do dziś mieszka w domu swoich rodziców przy ulicy Gościniec numer 49.