Zbiory

URODZAJNA ZIEMIA SIEKIERKOWSKA

Mieszkańcy Siekierek ciężko pracowali na swojej ziemi. A ona w zamian rodziła w przydomowych ogródkach dorodne owoce i warzywa. Dojrzewała zbożami siekierkowskich pól. Karmiła siekierkowskie krowy, kury i konie sianem i trawą z rozległych łąk i pastwisk, nie raz nie dwa, zalewanych wodami Wisły. Przybrzeżne zarośla obfitowały wierzbowymi łozami, które siekierczanie pracowicie przerabiali na czerwoną i białą wiklinę. Natomiast piasek wydobywany na wiślanych łachach był, przez bardzo długi czas, towarem mocno pożądanym wśród warszawskich budowniczych.

Ponadto dzień w dzień siekierkowskie konie ciągnęły do Warszawy wozy wyładowane po brzegi siekierkowskim chlebem, mlekiem, serem, jajami i śmietaną. W piętrzących się skrzyniach jechały dojrzałe, kuszące kolorami owoce i warzywa. Były też wozy pełne siekierkowskich koszy i koszyków wyplecionych przez siekierczan. A ulicą Bartycką, dzięki kursującej z dołu do góry i z góry na dół kolejce, mieszkańcy Siekierek transportowali do Warszawy piasek wydobywany własnymi rękami z siekierkowskiego zakola Wisły. I jeszcze dorożki z ulicy Daktylowej, Figowej i Cytrynowej, zaprzężone w dorodne siekierkowskie konie sunęły do Warszawy, aby od świtu do zmierzchu wozić warszawiaków po całym mieście.

Urodzajna ziemia siekierkowska pozwalała żyć i zarobić, ale nie tylko!

Niejedna panna sprzedająca w warszawskim sklepie lub przekupka ze starganu na warszawskim targowisku, wypatrywała oczy za siekierkowskim woźnicą przywożącym towary z odległych Siekierek, położonych gdzieś tam nad Wisłą…. i owszem zdarzyło się, że z czasem stanęła na ślubnym kobiercu chłopakiem z Siekierek i stała się siekierkowską żoną – siekierczanką, matką gromadki siekierkowskich dzieci. Ale to już inna siekierkowska historia, historia pisana losami tutejszych rodzin…

“Świeże owoce i warzywa szły świeżutkie prosto z pola, dwa razy na dobę z Siekierek do Warszawy. Zerwane i na wóz. – opowiada jeden z mieszkańców – Śmietana, sery, masło, wszystko razem. Tu była kapusta, piękna cebula, pietruszka. Marchew to była taka, że można było ją układać jak drewno.

Ziemia bardzo płodna była i krowy takie, że jak przyszli Niemcy to fotografowali je na pastwiskach. Była to tzw. rasa żmudzka. Specjalnie sprowadzana.

Inne życie kiedyś było na Siekierkach, inny świat.

Każdy miał przed domem ławeczkę, można było sobie usiąść, wejść do sadu, to co leżało wziąć: i gruszkę i jabłko, bo każdy dom stał w sadzie.”