GDZIE MY JESTEŚMY?
Zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Kubuś powoli próbował wstać. Hania podbiegła zatroskana. Pochyliła się nad nim i podała mu rękę, bo mieli taki zwyczaj, że jak któremuś z nich coś się dzieje złego, to drugie mu pomaga. Na przykład wstać, gdy upadnie. Gdy Kubuś stał już na nogach i otrzepał się z resztek leśnego poszycia, czyli mchu, igieł, kawałków patyczków, kory i kilku listków, podniósł kawałek cegły o który potknął się przed chwilą.
A potem zaczęli z Hanią głośno zastanawiać się co tutaj, w środku zarośli i krzaków, robi taka stara czerwona cegła, a raczej jej kawałek.
I wtedy Kubuś przypomniał sobie, że jest zdobywcą i odkrywcą, i skojarzył, że być może ten kawałek cegły może być bardzo cennym śladem, takim historycznym, z przeszłości, jak często mówi im dziadek Misio, gdy spacerują po Siekierkach i dziadek opowiada im co tutaj wcześniej było, co się tu działo i jak żyli mieszkańcy tych stron w minionych latach.
Bo dziadek Misio bardzo lubi Siekierki. A to dlatego, że gdy był chłopcem przyjeżdżał tu do kolegi Jurka, aby spędzić jeden lub dwa letnie tygodnie, jak to często powtarza w swoich opowieściach o tamtych czasach „na dworze”.
Ale to było bardzo dawno, dawno temu. Dziadek ma mnóstwo wspomnień z tych siekierkowskich wakacji. Czasami zamiast czytać im bajki wieczorem przed snem, opowiada co wyprawiali i w co bawili się z tym kolegą Jurkiem. Babcia Hela to nawet mówi, że dlatego mają teraz tę działkę tutaj na Siekierkach. Dla dziadka, żeby mógł nadal przyjeżdżać na Siekierki latem… i jak żartuje babcia „bawić się mimo upływu czasu, tym razem z nami a nie ze swoim kolegą Jurkiem i innymi dzieciakami”. I coś w tym jest, bo dziadek Misio jest niezastąpiony w wymyślaniu figli i zabaw.
– Ech, powiedz mi proszę – zaczął z lekkim namysłem dopytywać się Kubuś – może wiesz skąd wziął się w tym miejscu ten kawałek czerwonej cegły?
– Tych cegieł w małych kawałkach i w takich dużych jest tutaj mnóstwo. – odparł natychmiast Ech, zdziwiony pytaniem Kubusia.
– A tam dalej jest nawet kawałek muru czy ściany z całych cegieł. – dopowiedziała ochoczo Ach.
– Ale teraz to wszystko jest pod grubą warstwą ziemi i prawie tego już nie widać. – dorzuciła.
– Nasi rodzice mówili nam, że w tym miejscu był podobno kiedyś folwark ze stajnią, piekarnią i mieszkaniem dla ludzi, którzy dbali o wszystko, tak aby odpoczywali tutaj latem, w spokoju ważni ludzie z Warszawy, na dworze – dodała jeszcze Ach i zawirowała radośnie.
– Bo tutaj był jeszcze drewniany dwór!
– Trudno uwierzyć, bo przecież teraz tutaj nic nie ma – powiedział smutno, zamyślony Ech.
– Folwark? Dwór? – zdziwił się Kubuś i spojrzał znacząco na Hanię.
– Jaki dwór? Na jakim dworze? –pytał dalej zaciekawiony.
– Taki drewniany dwór, przed którego oknami podobno rósł rząd bzów. – wyjaśnił chętnie Ech.
– Te bzy rosną tam! Widzicie? – uśmiechając się radośnie, Ach pokazała łapką rząd starych powyginanych krzaków bzów – i zanim zrobiła kilka drobnych, tanecznych kroczków w przód i w tył, jak to ona, rzuciła wesoło – i te bzy w maju kwitną na biało i wtedy pachnie w całych zaroślach jak nie wiem co! – i tyle ją widzieli, bo już ruszyła, aby zakręcić kolejny piruet i lekko zatańczyć radosny pląs.
– A te dwa stare klony podobno rosły przy wjeździe na plac przed tym dworem. – opowiadał dalej Ech, zadowolony, że ktoś chce słuchać z takim zainteresowaniem o ich zaroślach i krzakach.
– Nasi pradziadkowie, czyli Prasiekierczaki mówili naszym dziadkom, a oni naszym rodzicom, że jak byli mali, widzieli, siedząc oczywiście za krzakami i w zaroślach, jak tutaj bawiły się ludzkie dzieci – ciągnął swoją opowieść rozchmurzając się coraz bardziej Ech.
– Mówili, że to była jakaś Jadzia i Zosia, i jakiś Jurek, i jeszcze jeden chłopiec, a czasami nawet dużo więcej ludzkich dzieciaków rozrabiało we dworze…
– We dworze? A nie na dworze? – pytał dalej Kubuś, a tymczasem Hania słuchając ich rozmowy śmiała się coraz bardziej i bardziej.
– Czasami podobno wpadali też do ogrodu warzywno–owocowego, który był za tym dworem i skakali przez grządki! No i z tego podobno zawsze była wielka awantura! – dorzucił jeszcze jedną ciekawostkę Ech.
Kubuś zamyślił się, a potem zapytał śmiejącą się wciąż Hanię
– Pamiętasz Haniu jak dziadek Misio mówił nam czasem, że przyjeżdżał tutaj na Siekierki, żeby spędzać lato na dworze? – Kubuś zaczął się śmiać, a Ech nie bardzo rozumiał o co Kubuś pyta Hanię i z czego śmieją się teraz tak bardzo, trzymając się za brzuchy.
A oni śmiali się i śmiali. A gdy dostrzegli zakłopotanie i zdziwienie w oczach Ech, szybko zaczęli mu tłumaczyć, wybuchając śmiechem raz po raz.
– Wiesz Ech, nasz dziadek Misio, mówił nam już wiele razy, że przyjeżdżał na Siekierki bawić się na dworze, a my zawsze myśleliśmy, że to chodzi o to, żeby bawić się z tym kolegą Jurkiem na podwórku, na świeżym powietrzu, czyli n a d w o r z e! – i znowu zaczęli śmiać się rozbawieni.
Zdezorientowany Ech słuchał i nie mógł pojąć co drewniany dwór ma do zabaw ludzkiego dziadka i na dodatek nazywanego Misiem, na świeżym powietrzu podczas wakacji na Siekierkach. Po chwili dołączyła do nich Ach, też próbując zrozumieć o co tu właściwie chodzi.
I nagle wszyscy razem zaczęli śmiać się, wesoło podrygiwać i mówić coraz głośniej.
– Na dworze, na dworze! – pokrzykiwali, rozbawieni, bo bawiło ich bardzo, że jedno słowo ma tak różne dwa znaczenia. Hania i Kubuś myśleli, że dziadek przyjeżdżał tu, żeby bawić się na powietrzu, a on mówiąc, że przyjeżdżał bawić się na dworze z Jurkiem, myślał o tym drewnianym dworze z folwarkiem, piekarnią, stajnią, klonami, bzami i grządkami w ogrodzie owocowo–warzywnym….
A to dopiero historia!!!
