NAD BUDYNIEM WANILIOWYM Z TRUSKAWKAMI
Babcia Hela na widok całej trójki wchodzącej na działkę, uśmiechnęła się radośnie i zawołała – o jak dobrze, że jesteście. Najwyższa pora na podwieczorek. Myjcie łapki, a ja zaraz podaję budyń waniliowy z truskawkami.
Hania i Kubuś słysząc słowo „łapki” spojrzeli na siebie wymownie, uśmiechając się przy tym porozumiewawczo.
Usiedli przy stole i zaczęli pałaszować pyszny budyń. Wtedy Kubuś zapytał dziadka.
– Dziadku Misiu, a gdzie tak konkretnie bawiłeś się z tym swoim kolegą Jurkiem, do którego przyjeżdżałeś latem na Siekierki, żeby bawić się na dworze?
Hania, gdy usłyszała pytanie Kubusia, o mało nie zakrztusiła się kawałkiem truskawki, który właśnie połykała.
Dziadek przełknął powoli budyń i odpowiedział.
– Tam po drugiej stronie ulicy Nadrzecznej, właściwie naprzeciwko tej zielonej bramy, przy której dzisiaj was znalazłem śpiących.
– Ależ to były czasy… razem z Jurkiem spędzaliśmy cały czas na dworze, no ale gdy padał deszcz lub gdy przychodziły zimniejsze dni, to więcej czasu spędzaliśmy grając w różne gry w salonie, w środku we dworze, a nie na dworze… – zaczął snuć swoją opowieść dziadek.
– A wiecie, że tam teraz nie ma wstępu, bo jest wysokie ogrodzenie z siatki? – powiedziała babcia Hela.
Kubuś już chciał otworzyć usta i powiedzieć, że wie, i to bardzo dokładnie, jak to ogrodzenie wygląda, i że mając czarodziejski kamyczek, można tam wejść, ale spojrzał na Hanię i … wziął kolejną łyżkę budyniu waniliowego ze swojej miseczki, uśmiechając się przy tym tajemniczo…, w myślach powtarzając – na dworze, na dworze…
