Rozdział 10

NAD BUDYNIEM WANILIOWYM Z TRUSKAWKAMI

Babcia Hela na widok całej trójki wchodzącej na działkę, uśmiechnęła się radośnie i zawołała – o jak dobrze, że jesteście. Najwyższa pora na podwieczorek. Myjcie łapki, a ja zaraz podaję budyń waniliowy z truskawkami.

Hania i Kubuś słysząc słowo „łapki” spojrzeli na siebie wymownie, uśmiechając się przy tym porozumiewawczo.

Usiedli przy stole i zaczęli pałaszować pyszny budyń. Wtedy Kubuś zapytał dziadka.

– Dziadku Misiu, a gdzie tak konkretnie bawiłeś się z tym swoim kolegą Jurkiem, do którego przyjeżdżałeś latem na Siekierki, żeby bawić się na dworze?

Hania, gdy usłyszała pytanie Kubusia, o mało nie zakrztusiła się kawałkiem truskawki, który właśnie połykała.

Dziadek przełknął powoli budyń i odpowiedział.

– Tam po drugiej stronie ulicy Nadrzecznej, właściwie naprzeciwko tej zielonej bramy, przy której dzisiaj was znalazłem śpiących.

– Ależ to były czasy… razem z Jurkiem spędzaliśmy cały czas na dworze, no ale gdy padał deszcz lub gdy przychodziły zimniejsze dni, to więcej czasu spędzaliśmy grając w różne gry w salonie, w środku we dworze, a nie na dworze… – zaczął snuć swoją opowieść dziadek.

– A wiecie, że tam teraz nie ma wstępu, bo jest wysokie ogrodzenie z siatki? – powiedziała babcia Hela.

Kubuś już chciał otworzyć usta i powiedzieć, że wie, i to bardzo dokładnie, jak to ogrodzenie wygląda, i że mając czarodziejski kamyczek, można tam wejść, ale spojrzał na Hanię i … wziął kolejną łyżkę budyniu waniliowego ze swojej miseczki, uśmiechając się przy tym tajemniczo…, w myślach powtarzając – na dworze, na dworze…