Rozdział 6

FIFI URATOWANA

Ku zdziwieniu Hani i Kubusia, tutejsze zarośla okazały się zwykłymi zaroślami, pełnymi krzaków, drzew, mchu i tego wszystkiego co rośnie w każdych innych zaroślach, jakie znała Hania i Kubuś. Nie było tu niczego, czego wcześniej nie widzieliby na Siekierkach, podczas wypraw z dziadkiem Misiem nad Wisłę, czy na łąki albo za Trasę Siekierkowską do Fortu Augustówka.

Czuli się nieco rozczarowani, ale dziarsko maszerowali tam, gdzie prowadzili ich Ach i Ech.

Ich marsz nie trwał długo. Już z daleka usłyszeli nawoływania Fifi otoczonej wianuszkiem innych Siekierczaków. Stali przy niej i albo gładzili ja po czubeczku rudego ogonka wystającego spod folii, albo trzymali za łapkę, nucąc jej do kosmatego uszka miłą piosenkę.

Jeden Siekierczak na ich widok schował się natychmiast za kamieniem i z szeroko otwartymi oczami, pełnymi strachu, westchnął głośno – Oj!

Był malutki, dużo mniejszy od Ech i Ach, i taki jakiś niebieskawo–fioletowy, ale był też troszkę puszysty. Od tej pory ciekawie wyglądał ze swojej kryjówki i za nic w świecie nie zdecydowałby się podejść do całej gromadki.

To jest nasz braciszek Oj. On jest troszkę strachliwy i dlatego chowa się, i patrzy na to co się dzieje z pewnej odległości. Rodzice mówią, że z czasem pewnie nabierze odwagi.

Jasne powiedział Kubuś na znak, że to rozumie. Hania tylko kiwnęła głową, potwierdzając, że to jest dla niej również zrozumiałe.

Fifi leżała na mchu jak naleśnik na talerzu. Wystawał jej tylko nosek, jedno uszko, to do którego jeden z Siekierczaków jej śpiewał, jedna łapka, za którą trzymał ją inny Siekierczak, no i kawałeczek ogonka, po którym głaskał ją kolejny Siekierczak.

 Leżała i cichutko kwiliła.

– Nie lubię ludzkich śmieci, a zwłaszcza torebek foliowych. – i przysięgała na wszystkie orzeszki, które już zjadła i ma nadzieję zjeść w przyszłości, że już nigdy, przenigdy nie będzie bawiła się torebkami foliowym wyrzucanymi przez ludzi.

Trzeba przyznać, że pojawienie się Kubusia i Hani zrobiło wielkie wrażenie na Siekierczakach.

Ech i Ach zaraz po przyjściu na miejsce, spojrzeli na Siekierczaki siedzące wokół Fifi z wielką dumą. Przyprowadzili przecież pomoc, i to nie byle jaką! Przyprowadzili dzieci ludzkie, czyli pomoc najlepszą z najlepszych…

Szybko przedstawili Hanię i Kubusia, zadziwionym Siekierczakom wyjaśniając, że to oni pomogą uwięzionej wiewióreczce.

Nikt o nic nie pytał, wszystkie Siekierczaki tylko kiwnęły głowami i spojrzały pytająco na Fifi. Wiedzieli, że ona zna ludzi, i nie wiedzieli, czy jest gotowa na to, żeby jej pomogły ludzkie dzieci, skoro przez wyrzucane przez ludzi śmiecie, ona tak straszliwie zaplątała się i leży tu kwiląc.

Ale Fifi–naleśnik wiedziała, że wszystko zniesie, byleby się uwolnić czym prędzej, i wiedziała jeszcze, że chce jak najszybciej móc znowu skakać po gałęziach drzew.  Kiwnęła na znak zgody rudą główką i czekała, na to co teraz się wydarzy z jednym wystającym uszkiem, jednym widocznym, szeroko otwartym oczkiem z przejęcia i pilnując, aby czubeczek jej ogonka leżał spokojnie.

Kubuś i Hania pochylili się nad Fifi i przyglądali się przez chwilę uważnie folii owiniętej wokół wiewiórki. Potem Kubuś stwierdził – to nie powinno być bardzo trudne. Najważniejsze, żebyś Fifi leżała nie ruszając się. Nawet jeśli będzie cię coś bardzo łaskotać, postaraj się wytrzymać, albo powiedz, że cię łaskocze. Wtedy zastanowimy się co możemy zrobić, żebyś nie musiała być łaskotana za bardzo. – powiedział z powagą.

– Będę leżeć spokojnie, tylko zdejmijcie to ze mnie czym prędzej, proszę. – obiecała i poprosiła jednocześnie Fifi.

– No to zaraz zaczynamy! – ogłosił Kubuś. 

Wszyscy z przerażenia zamarli, gdy Hania i Kubuś ze swoich plecaczków wyjęli coś okrągłego z połyskującym, wypukłym szkłem i jakieś błyszczące dwa różki połączone z jednej strony, i trochę wyglądające jak dzióbek ptaszka.

Widząc przerażenie na twarzach Siekierczaków, Hania spokojnym głosem powiedziała.

– To okrągłe to jest szkło powiększające, dzięki któremu będziemy wszystko widzieć wiele razy większe niż jest w rzeczywistości. To sprawi, że nie zrobimy niechcący krzywdy Fifi, bo będziemy dobrze widzieć to co robimy.  

– A to są szczypczyki, które pomogą nam dokładnie i precyzyjnie łapać folię tam, gdzie nie będziemy mogli jej rozplątywać palcami. – wyjaśniła.

Aaaachaaa! – rozległ się dookoła okrzyk zrozumienia.

Jeszcze większą sensację wzbudziło jednak coś dziwnego, co teraz Hania wyjęła z plecaczka. To było takie jak dwa skrzyżowane ze sobą lśniące patyczki, połączone czymś na środku, ale z jednej strony te patyczki miały dziurki, w które Hania włożyła paluszki swojej dłoni i lekko nimi poruszając w dół i w górę, robiła ciach, ciach, ciach.  Tym razem Kubuś wyjaśnił Siekierczakom, że to są specjalne nożyczki do papieru, które mają zaokrąglone końcóweczki, żeby nikomu nic złego się nie stało przy przecinaniu, cięciu i przycinaniu. I dodał jeszcze, że Hania bardzo sprawnie wycina tymi nożyczkami różne kolorowe kółeczka, paseczki i chmurki z papieru.

– Aaaachaaa! – znowu rozległ się okrzyk zrozumienia.

Fifi leżała na mchu i dzielnie i patrzyła jednym niezaplątanym oczkiem w niebo, gotowa do operacji rozplątywania. Wierzyła, że niedługo będzie mogła skakać po drzewach, więc starała się być najspokojniejsza, jak tylko potrafi.

Wtedy Kubuś podsunął szkło powiększające przed oczy Hani i powiedział w skupieniu.

– Teraz Haniu delikatnie uwolnij ogonek Fifi.

A najmniejszy Siekierczak, gdy to usłyszał, wyglądając oczywiście zza kamienia, przeciągle jęknął – Ooojjj!

Wszyscy zamarli, a ich oczom ukazał się pierwszy strzępek folii, zgrabnie i ostrożnie usunięty z wiewiórczego naleśnika. Potem te manewry powtarzały się jeszcze kilka razy. Tyle, że raz z jednej a raz z innej strony, leżącego bez ruchu ogonka Fifi.

Gdy po kilku chwilach pokazał się cały rudy ogonek i tylne łapki wiewióreczki, a obok zaczęła rosnąć górka strzępków folii, wszyscy odetchnęli z ulgą. A Siekierczaki obserwujące całą akcję, cichutko zaczęły szeptać do siebie nawzajem – idzie dobrze… idzie dobrze… Fifi będzie zaraz uwolniona!

Niestety w pewnym momencie, zmęczona Hania, nie mogła poradzić sobie z bardzo skomplikowanie owiniętą torebką wokół pazurków jednej z łapek wiewióreczki.

Wtedy Kubuś podał Hani szkło powiększające, a sam wziął do ręki szczypczyki i uważnie patrząc przez trzymane przez Hanię szkło, pazurek po pazurku uwalniał delikatnie łapkę Fifi.

– Ooooo!, Oj! – rozległo się znowu jęknięcie zza kamienia.

Wtedy wiewiórka przestała patrzeć w niebo i spojrzała na Kubusia i Hanię, nieśmiało uśmiechając się do nich. Początkową jej niepewność i strach zastąpiło wzruszenie. Ich pomoc była skuteczna. Z każdą chwilą czuła się swobodniej. Choć trudno jej było wytrzymać leżenie w bezruchu, jednak starała się bardzo i nawet nic nie pisnęła o tym, jak bardzo Kubuś łaskotał ją rozplątując folię owiniętą wokół jej pazurków. Z całych sił starała się być dzielna. Wiedziała, że płacz lub poruszanie się tylko utrudnią Hani i Kubusiowi uwalnianie jej z tej okropnej torebki.

Skupienie i spokój na twarzach, Hani i Kubusia, ich delikatność i uważność uspakajały ją, tak jak wszystkie Siekierczaki stojące wokół, a wcześniej śpiewające, głaszczące i czule do nie przemawiające, że wszystko będzie dobrze. No i to, że Ech i Ach poszli po pomoc i przyprowadzili tych małych ludzi z kolorowymi plecaczkami, pełnymi przedziwnych sprzętów, którzy tak ochoczo jej pomagają teraz żeby przestała być naleśnikiem na mchu.  

Fifi leżała i myślała o tym, że to jest wspaniałe, mieć takich przyjaciół i takich ratowników, którzy pomagają z takim oddaniem. I nawet przez myśl jej przeleciało, że dzięki temu całemu zamieszaniu poznała Kubusia i Hanię, i już obmyślała plan jak będzie im dziękować, gdy ją uwolnią…

A tymczasem Kubuś raz, dwa, trzy uporał się z ostatnią foliową pętelką owijającą wiewiórkę.

Fifi, gdy tylko poczuła, że nie ma ani kawałeczka plastikowej torebki na sobie, ani wokół siebie, skoczyła na równe nogi, machnęła ogonkiem i radośnie zaczęła skakać, grzechotać i poświstywać. A wraz z nią wszystkie Siekierczaki zaczęły podskakiwać z radości.

Nawet ten najmniejszy wyszedł zza kamienia i patrzył wzdychając coraz ciszej – Oj! Oj! – i zaczął podskakiwać.

– Kubusiu, Haniu, dziękujemy wam bardzo, bardzo. – przekrzykiwały się Siekierczaki. I skakały i pląsały, wesoło śpiewając z radości. A Fifi, jak nakręcona skała po gałęziach drzew. Machając w podziękowaniu swoim piękny rudym ogonkiem i uśmiechając się do Hani i Kubusia.

– Dziękuję, hop! Dziękuję hop, hop! Dziękuję! – poświstywała i grzechotała wesoło po wiewiórczemu.

I nawet Ech uśmiechał się, i widać było, że bardzo się cieszy, a po jego smutku nie było śladu.

Ach oczywiście kręciła swoje ulubione piruety na mchu, oddalając się w pobliskie zarośla, aby za moment powrócić kręcąc kółka w raz w jedną raz w drugą stronę, a jej spódniczka kręciła się razem z nią, falując lekko i zwiewnie.

Po kolei każdy z Siekierczaków podchodził do Hani i Kubusia, żeby im podziękować za uwolnienie Fifi, a Kubuś i Hania przepraszali każdego Siekierczaka w imieniu ludzi, że wrzucili w zarośla tę foliowa torebkę i inne śmieci.

I tak pewnie cieszyliby się wszyscy aż do nocy, gdyby nagle Kubuś nie potknął się o czerwony kawałek cegły i upadł jak długi, prosto w mech, na którym jeszcze parę chwil temu leżała wiewiórka – naleśnik.