NAWOŁYWANIE DZIADKA MISIA
– Haniuuu!!! Kubusiu!!!! Gdzie jesteście???
– Haniu, Haneczko!!! Kubusiu, Kubuniu!!!
Wraz z coraz lepiej słyszanym głosem dziadka i jego nawoływaniem, Siekierczaki robiły się coraz mniej wyraziste, jakby rozpływały się, machając przy tym przyjaźnie łapkami na pożegnanie.
Hania i Kubuś usłyszeli jeszcze tylko parę coraz trudniej zrozumiałych ich słów:
– Dziękujemy za pomoc, dziękujemy!
– Miło było was poznaaaać!
– Jesteście tacy przyyy….jaaa….ciellll… scyyy….
– O tutaj jesteście. – tuż obok usłyszeli wyraźnie głos dziadka Misia i poszczekiwanie Meli. Otwierali zaspane oczy i zza rzęs zobaczyli dziadka, jak uśmiecha się do nich, i Melę jak wywija ogonem niczym futrzany helikopter.
– Zaczęliśmy się już troszeczkę martwić razem z babcią, że was nie ma. A wy jesteście tutaj, tuż obok bramy. – przemawiał czule dziadek.
– Ooo! I widzę, że zrobiliście sobie małą przerwę na drzemkę, podczas waszej wyprawy do pani Krysi i do gołębi pana Tadzia. – mówił dalej dziadek, tuląc Hanię i Kubusia, a Mela skakała radośnie pomiędzy nimi.
– Ależ jesteście zaspani… – ciągnął dalej dziadek – …i niezłe miejsce sobie wybraliście na odpoczynek, takie z widokiem na gołębnik i gołębie pana Tadzia.
Hania i Kubuś przecierali zaspane oczy i patrzyli na siebie lekko zdziwieni, nie mogąc początkowo zrozumieć co tak naprawdę im się przytrafiło i co dzieje się teraz.
Lekko speszeni zastanawiali się, czy wyszli za bramę?
Spojrzeli w stronę starej, wielkiej, zielonej, metalowej bramy. Była zamknięta na solidną, dobrze znaną im kłódkę. Wyjrzeli dyskretnie za bramę, a tam cisza i spokój, jak zwykle w letnie wakacyjne popołudnie. Nigdzie nie było śladu po… małych stworkach mieszkających w krzakach, to znaczy po Siekirczakach.
W uszach, i Hania i Kubuś, słyszeli jednak wciąż słowa śpiewanej jeszcze przed chwilą piosenki – Siekierczaki, Siekierczaki.. nasze….
Kubuś spojrzał na Hanię, Hania na Kubusia oczami wielkimi jak spodki.
Dziadek zauważył to spojrzenie i zapytał – Czy coś się stało?
– Nie, nie odpowiedział cichutko Kubuś, tylko coś mi się wydawało. – i sięgnął po swój kolorowy plecaczek, leżący na trawie.
A Hania zawtórowała mu.
– Nie, nie dziadku, tylko coś dziwnego przyśniło się nam podczas tej drzemki.
– To możemy już wracać do babci Heli na naszą działkę, tak? – zapytał dziadek, pomagając Hani założyć jej plecaczek.
– Tak, wracajmy! – odpowiedział Kubuś i wzięli dziadka Misia za ręce, a Mela pobiegła przodem wtykając swój węszący bezustannie psi, kosmaty nos, co chwila w inną kępkę trawy.
