Rozdział 4

JAK TO Z FIFI BYŁO?

– No bo to było tak! – zaczął Ech od samego początku. Fikipaldi i Parafiura, nasze leśne chochliki, bawili się w skoki spadochronowe białą torebką foliową, którą znaleźli w nowych śmieciach wyrzuconych przez ludzi w nasze zarośla. I ta torebka nie wytrzymała, gdy skakali trzymając ją nad głowami. No i pękła. I wtedy oni się przestraszyli i uciekli. Zwykle tak robią gdy narozrabiają.

– A ta torebka zaczęła latać, niesiona wiatrem po naszych zaroślach. Zobaczyła to wiewióreczka Fifi i ruszyła w pogoń za tą torebką. Skakała z gałęzi na gałąź, podbijała ją swoim rudym ogonkiem w górę, a przy tym poświstywała i grzechotała z radości jak szalona, bo wiecie wiewiórki tak robią, gdy się cieszą.

– Musicie wiedzieć, że my tutaj w krzakach nie mamy takich kolorowych, plastikowych zabawek, jak wy na działkach. My tutaj zwykle bawimy się tym co urośnie, dojrzeje i spadnie na ziemię, albo zgubionymi piórkami ptaków, albo… – snuł swoją opowieść, coraz bardziej nie na temat Ech.

– My tutaj z patyczków budujemy domki, a z listków i kwiatków układamy obrazki, gramy też koncerty na trawkach i rzucamy do celu szyszkami lub żołędziami. Mamy jeszcze mnóstwo innych naszych krzakowo–zaroślowych zabaw, zaczęła tańczyć Ach, mając przed oczami te wszystkie wesołe gry, gonitwy, konkursy i swawole.

Kubuś i Hania słuchali z zaciekawieniem, ale przecież Fifi potrzebuje pomocy!

– Ech, Ach czy możemy porozmawiać o zabawach potem? Mówiliście, że ruda wiewiórka Fifi potrzebuje pomocy, a my wciąż nie wiem w czym i jak możemy jej pomóc. – powiedział Kubuś odzyskując pewność siebie i czując, że teraz ważne jest działanie, a nie opowieści.

Powiedział tak, ale przecież nigdy nie pomagał wiewiórkom tylko mamie i tacie w domu, babci Heli, dziadkowi Misiowi na działce, siostrze, kolegom i Meli w przeróżnych okolicznościach. Zaczęły go dopadać wątpliwości czy on będzie umiał, czy będzie potrafił pomóc wiewiórce. A poza tym przeczuwał, że ta pomoc może być związana z koniecznością wejścia w zarośla, a przecież tu jest to wysokie ogrodzenie z siatki… a tam za tym ogrodzeniem zupełnie nie wiadomo co jest.

 Podobne myśli chodziły po głowie Hani.

– A tak, tak. To może ja opowiem dalej co się wydarzyło. – podjęła temat Ach, uśmiechając się, gotowa do dalszego przedstawienia tego co spotkało Fifi.

– Więc Fikipaldi i Parafiura uciekli, a Fifi bawiła się torebką foliową tak, że w nią zaplątała. No i spadła zawinięta w tę torebkę na ziemię… na szczęście na mech i z niewielkiej wysokości. I teraz tam leży pod tym wielkim, starym drzewem i popiskuje, i płacze, bo nie może swobodnie skakać. – dodała.

– Próbowaliśmy ją rozplątać, ale nie potrafiliśmy. – dopowiedział Ech.

– Ja śpiewałam i tańczyłam przed Fifi, żeby jej było weselej i raźniej. – wyznała Ach. – Niestety, nic a nic to nie pomogło. – dodała smutno, jak nie ona.

– A ja w tym czasie próbowałem korą porozrywać tę torebkę w różnych miejscach, ale nic z tego nie wyszło. – Ech opuścił głowę nisko ze zmartwienia.

– I wtedy wymyśliliśmy, żeby obudzić panią sowę Uchu–Uchu, mimo, że teraz jest dzień i ona śpi. – powiedziała Ach.

– Pobiegliśmy z Ech czym prędzej do drzewa pani Uchu–Uchu i wołaliśmy ją najgłośniej jak potrafiliśmy, bo ona jest najmądrzejsza i wie wszystko! I na pewno coś by wymyśliła i poradziła – dodała przejęta Ach.

– I co, i co było dalej? – dopytywali się na zmianę Hania i Kubuś, czując, że trzeba działać szybko. Kubuś miał już nawet pewien pomysł co można byłoby zrobić, aby uwolnić Fifi i po cichutku upewnił się pytając Hanię, czy ma w swoim plecaczku szczypczyki i okrągłe nożyczki do papieru. Hania przytknęła.

– No nic nie było dalej! Zupełnie nic! – na zmianę wykrzyknęli Ech i Ach – przy czym Ech smutno i ze zmartwieniem w głosie, a Ach delikatnie podrygując i bliska płaczu. – Pani sowy nie było na jej starym drzewie. Pewnie polując w nocy, tak się zmęczyła, że zasnęła na innym drzewie. Czasem jej się to zdarza.

– No i co było dalej? – tym razem zapytała Hania.

 –  Wtedy postanowiliśmy podejść do działek, do ludzi i spróbować znaleźć jakieś rozwiązanie! – powiedział Ech. – Ale zupełnie nie mieliśmy pomysłu jakie to mogłoby być rozwiązanie. – dodał.

– Aaa i dlatego jesteście tutaj! – wykrzyknął Kubuś, bo wreszcie zrozumiał co się wydarzyło i co dzieje się teraz.

– A dlaczego nie poszliście do swoich rodziców? – przytomnie zapytała Hania.

– Albo do dziadków. – dopytał Kubuś.

– Baliśmy się iść do mamy krzakowej i taty krzakowego, bo oni, nie dalej jak w ostatnią środę, mówili nam, wszystkim dzieciom – Siekierczakom, mieszkającym w tych zaroślach, żeby nie dotykać śmieci, które zdarza się ludziom wrzucić za ogrodzenie. I mówili wtedy już nie wiemy który raz, że to może być niebezpieczne, i może źle się dla nas skończyć. – odpowiadali jedno przez drugie Ech i Ach.

– A chochliki Fikipaldi i Parafiura, jak zwykle, jak to chochliki, nic sobie z tego nie zrobiły i wygrzebały tę torebkę foliową. – mówili dalej rozemocjonowani Ech i Ach.

No tak, tutaj za ogrodzeniem są jakieś chochliki, które nic sobie z niczego nie robią – pomyślała Hania i znowu poczuła strach, ale też ciekawość, jak wyglądają i co robią takie chochliki.

Z kolei Kubuś na wieści o chochlikach błyskawicznie wyobraził sobie, że wreszcie jest szansa na to, żeby zobaczyć na własne oczy prawdziwe chochliki, a może nawet pobawić się z nimi. Jednak mimo wielkiej ciekawości, postanowił temat oglądania i zabawy z chochlikami, odłożyć na inny czas.

– To co, pomożecie nam, a właściwie Fifi? – tym razem przytomnie zapytał Ech.

I zapadła cisza. Kubuś był pełen obaw o to wysokie ogrodzenie, od którego się odbił. Nie miał pojęcia, jak mógłby je pokonać. A Hani w głowie ciągle brzmiały słowa babci Heli, że mają z Kubusiem wracać na podwieczorek i nigdzie nie skręcać.

– Hmm! Musimy się naradzić czym prędzej! – zarządził poważnie Kubuś, jak przystało na odkrywcę i zdobywcę.

– Ale Kubusiu nas nie powinno tutaj być! Babcia i dziadek na nas czekają. – przypomniała Hania.

– Haniu tam w lesie jest wiewiórka zaplątana w wyrzuconą przez ludzi torebkę foliową. Nie uważasz, że to nasz obowiązek, po pierwsze rozplątać i uwolnić tę wiewiórkę, a po drugie przeprosić wszystkie stworki to znaczy Siekierczaki? – poprawił się szybciutko Kubuś. – Przeprosić za to, że ludzie wyrzucają swoje śmiecie w zarośla i krzaki. – dodał wyjaśniająco.

– No tak Kubusiu, ale ja się boję tam iść, w te zarośla – cichutko wyznała Hania – i boję się też wrócić do babci i dziadka stąd, spoza bramy – zaniosła się płaczem.

– Haniu ja też się boję, ale pomożemy i wrócimy szybciutko, najszybciej jak potrafimy. – przekonywał Kubuś – zdążymy na podwieczorek – zapewnił. Przecież Fifi nie może zostać taka zaplątana.