Ford

Fot. z archiwum Stanisława i Leszka Rockich

Gustaw Rocki

Wypolerowany czarny lakier odbijał nawet najdrobniejsze promienie słońca. A numer taksówki 2173 widać  było z daleka. Po pewnym czasie nie tyle numer był ważny, co odgłosy pracy fordowego silnika. To była pierwsza taksówka na Siekierkach, więc już po dźwięku mieszkańcy poznawali: „O, to Gustaw Rocki jedzie!”. W 1939 roku musiał oddać samochód w związku z mobilizacją. Odprowadził go na Dworzec Gdański i ślad o aucie zaginął.

Fot. Artur Pawłowski

Stanisław i Leszek Roccy

Wypolerowany czarny lakier odbijał nawet najdrobniejsze promienie słońca. A tata Stanisława i Leszka zaraz po wojnie kupił kolejny samochód na taksówkę, kolejną „samochodową dorożkę”. Przed II wojną światową, już na początku lat 30., liczba taksówek w Warszawie przekroczyła 2 tysiące, co wciąż oznaczało, że jest to zawód prestiżowy. „A polski bez jak pachniał w maju […], Szofer nim maił swą taksówkę/Frajerów wioząc na majówkę,/Na trawkie, pifko i muzykie;/Gnał na sto jeden, na rezykie;/A wiózł śmietankie towarzyskie:/Kuchtę Walercię, tę ze Śliskiej,/Burakoszczaka z Czerniakowskiej…” tak o earszawskich taksówkach pisał Julian Tuwim w „Kwiatach polskich”.